« Serce moje znajduje pociechę w przebaczaniu. Nie mam większego pragnienia, ani większej radości nad przebaczenie! » |
Obchodzimy dzisiaj rocznicę wstąpienia Józefy do Zgromadzenia Najświętszego Serca. Było to w 1920 roku.
Z pewnością dziś jeszcze w sercu Józefy - w Niebie - musi wznosić się ogromne dziękczynienie na wspomnienie tego dnia i ogromu Miłości jaką otrzymała w ciągu tych 4 lat!
Z tej okazji, powroćmy do niektórych fragmentow odnoszących się do tych dni błagania i jej odważnej decyzji o ostatecznym wyjeździe do Francji ...
Oto jak sama Józefa je wspomina:
W oczekiwaniu na odpowiedź co do jej przyjęcia do Zgromadzenia Najświętszego Serca, Józefa spędziła jeszcze dwa miesiące na gorących błaganiach, i tak aż do 19 listopada.
„Tego dnia po Komunii św. – mówi Józefa - błagałam Go przez Jego krew i rany, by mi otworzył wejście do zgromadzenia, które sama zamknęłam. Otwórz je, błagam Cię, mój Jezu, wiesz bowiem dobrze, że jedyna rzecz, której pragnę, to być oblubienicą Twego Boskiego Serca”.
Godzina Boża nadeszła. Tego dnia, jak zwykle, Józefa poszła do domu zgromadzenia w Chamartin, aby wziąć wyznaczoną pracę. Właśnie na nią czekano. Przyszedł list z Poitiers, w którym proszono o przysłanie kilku pewnych powołań do świeżo założonego nowicjatu. Czy Józefa będzie miała jednak dość odwagi, by prosić we Francji o tak upragnione przyjęcie? Bez wahania wypowiedziała wspaniałomyślnie „tak” i zaraz napisała prośbę o przyjęcie. We wspomnieniach swych zapisze:
„Znowu upadłam do tych stóp Bożych, które mi dają tyle nadziei. Z oczyma pełnymi łez, a bardziej jeszcze z sercem przepełnionym miłością, ofiarowałam się na wszystko i mimo mojej słabości uczułam w sobie nieznaną przedtem siłę”.
Matka jej, choć zbolała, nie podnosiła tym razem żadnych sprzeciwów. Bóg usuwał przeszkody, chcąc oszczędzić swym najbliższym boleści rozstania. Józefa nic ze sobą nie zabrawszy, opuściła dom bez pożegnania. Zgromadzenie dostarczyło jej potrzebnych rzeczy.
„Jezus mnie zabrał – napisze – i sama nie wiem, w jaki sposób dostałam się do San Sebastian. Nie miałam sił, ani pieniędzy, nic zdaje się prócz miłości, ale byłam w Zgromadzeniu Najświętszego Serca Jezusa, ja, zawsze tak samo słaba! Ale On podtrzymywał mnie jak zawsze”.
„Cóż zrobisz w tym kraju, którego języka nie znasz?” zapytał ją ktoś. „Bóg mnie prowadzi – odpowiedziała z prostotą. I tak było rzeczywiście.
W środę 4 lutego 1920 roku opuszczała na zawsze swą Ojczyznę, idąc za Tym, którego Boska miłość ma prawo wszystkiego żądać.
5 LUTEGO 1920 roku W CIENIU STAROŻYTNEGO KLASZTORU
FEUILLANTS
Kiedy Józefa przybyła do Poitiers, nikt nie domyślał się wielkiego planu, który zaczynał się urzeczywistniać. Zarówno na początku postulatu, jak i przez cztery lata swego życia zakonnego była zawsze prosta, milcząca, zajęta pracą, ginąc wśród innych. Na zewnątrz nic w niej nie uderzało.
„Piętnaście dni rozkosznego pokoju – zapisze w swych notatkach – upłynęło od mego wstąpienia do postulatu
Czyż mogła się domyślac zamiarów Serca Jezusowego, jakie dla niej przygotował ?
Od początku zachwyciło ją życie proste, pracowite, prowadzone na wzór życia w Nazarecie. Ideały zakreślone przez świętą założycielkę Zgromadzenia Najświętszego Serca Jezusa pozwalały na urzeczywistnienie się wszystkich jej pragnień: dużo ukrytej pracy wspomagającej dzieło Serca Jezusa w duszach dzieci, pracy przesiąkniętej miłością, milczeniem i modlitwą, której bogactwo i wartość apostolską nadaje nieustanne zjednoczenie z tym Najświętszym Sercem. Józefa z zapałem oddała się nowemu życiu prześwietlonemu wiarą i tak bliskiemu jej przez miłość.................
Spędziła 15 dni w błogim pokoju, ale wkrótce .....
Serdecznie zachęcamy do przeczytania wspomnień Józefy, które znajdują się w drugim rozdziale W CIENIU STAROŻYTNEGO KLASZTORU
FEUILLANTS